Jesteśmy
tylko ludźmi, mamy prawo do błędów. Nieraz powinie nam się nóg,
upadniemy i posmakujemy czegoś, co nazywa się porażka.
Niepowodzenia spotykają każdego człowieka. Raz jest ich więcej, a
raz mniej. Często coś idzie nie po naszej myśli. Zastanawiamy się
wtedy "Jaki zrobiłem błąd? Gdzie źle postąpiłem?".
Musimy zrozumieć, że nie wszystko złe, co się dzieje w naszym
życiu, ma wpłynąc na naszą niekorzyść. Wręcz przeciwnie.
Porażka jest lekcją i okazją, żeby poprawić coś , co dotychczas
robiliśmy źle. To ona daje nam szansę, byśmy zrobili coś jeszcze
raz, ale mądrzej, lub nie robili tego wcale. Przytoczę prosty
przykład. Jest egzamin, dzień wcześniej nie chciało nam się
uczyć. Przychodzimy nazajutrz do szkoły, dostajemy kartkę z
pytaniami przed nos i zaczynamy pisać. Po 2 tygodniach egzaminator
oddaje test, na którym widnieje ocena niedostateczna. Jest to w
pewnym sensie dla nas porażka, bądź upokorzenie. Przez nasze
lenistwo, nie zdaliśmy egzaminu. Jaka jest nauczka? Żeby następnym
razem przysiąść nad książkami, nauczyć się, a na pewno wyjdzie
nam to na dobre. Tak jest ze wszystkim.
Porażka
uczy nas, że w dążeniu do doskonałości, zawsze po drodze są
jakieś trudności. Znane jest nam wszystkim powiedzenie :"Co
Cię nie zabije, to Cię wzmocni". Kiedy zasmakujesz porażki,
następnym razem będziesz już na nią w pewnym sensie uodpornionym
i nie będzie wywoływać ona na Tobie jakiegoś większego wrażenia
. Wpadki zmuszają Cię do bycia bardziej kreatywnym. Zaczynasz
szukać nowych rozwiązań, wyjść, przez co rozwijasz swoją
odkrywczość. Przyznaj, nie lubisz mówić o swoich porażkach? Są
one dla Ciebie w pewnym sensie wstydliwe, smutne bądź
przytłaczające. Ale pamiętaj, że to przede wszystkim one uczą
człowieka, jak stawać się coraz lepszym! To własnie porażka
mobilizuje nas do działania, do włożenia wiecej "siebie"
w to, co robimy. Może uznasz to stwierdzenie za absurdalne, ale
nasze niepowodzenia budują nas samych. To, ile ich doświadczymy w
swoim życiu, wpłynie bardzo znacząco na nasz charakter, sposób
bycia a nawet nasz światopogląd.
Należy
pamiętać, że porażka nie jest okazją ani powodem do rezygnacji!
Pamiętasz, co mówiłam wczesniej? "Droga na szczyt jest długa,
pełna przeszkód i przeciwności losu [...] " . No właśnie.
Na szczyt nie wjedzie się windą, trzeba wejśc po schodach, bardzo
stromych schodach. Dlatego gdy upadniemy, nie machajmy od razu białą
flagą na znak poddania się. Wstańmy, otrzepnijmy się z kurzu,
wypnijmy dumnie pierś do przodu i idźmy spełniać swoje marzenia.
To, jaki świat, zwłaszcza "nasz świat " będzie, zależy
tylko od nas.
Sama doświadczyłam ogrom porażek w moim życiu. Były one głównie związane z podjętym przeze mnie odchudzaniem. Ponieważ jestem w dość młodym wieku, organizm się jeszcze rozwija, to odchudzanie szło mi jak krew z nosa. Chudłam i nadal chudnę bardzo wolno, pomimo wkładanego przeze mnie w to wysiłku. Setki razy nachodziła mnie myśli : "A może rzucić to wszystko ?". Wszystko przez to, że zbyt wolne efekty zniechęcały mnie do pracy nad sobą . Nie, nie jestem osobą, która musi mieć wszystko "od zaraz", ale mi naprawdę szło fatalnie. Tylko kilkaset gram albo kilogram miesięcznie przy moim nakładzie, pracy , poświęcenia, wylanych łez i potu? Nie potrafiłam wtedy patrzeć pod kątem optymistycznym na to, co się dzieje. Odczuwałam takie wrażenie, że wszyscy chcą się na mnie zemścić, ale za co? Często miałam pretensje do siebie, za to, taka jestem , potem do rodziców, że się taka urodziłam a następnie do całego świata za ... No właśnie, sama nie wiem za co. Denerwowało mnie to, że są osoby którym idzie o wiele lepiej, szybciej, zwinniej niż mi. Zastanawiałam się, czym zawiniłam, co takiego złego zrobiłam, gdzie popełniłam błąd. Z jednej strony cieszyłam się, że np.mojej znajomej , odchudzanie idzie świetnie (czasami nawet przy małym nakładzie pracy), że jest szczęśliwa i dumna z siebie. Natomiast z drugiej strony było mi naprawdę przykro i smutno, że nie mogę czuć tej radości, jaką ona czuje...
C.d.n :)